środa, 17 lutego 2010

Co zastąpi siedzenie na kasie?

Od jakiegoś czasu w rankingu metafor niepowodzenia zawodowego Pani na kasie już dawno prześcignęła sprzątaczkę. Ale zaprawdę powiadam Wam, niedługo to się zmieni bowiem kasjerki znikną !! U naszych zachodnich sąsiadów powoli znikają a u nas, może już niknęły, ale jestem ignorantką... (Przy okazji - chcąc zorientować się jak to jest u nas, googlując "automatyczne kasy fiskalne" pierwszy wyskakujący link nosi tytuł Kasy automatyczne w przeciwieństwie do kasjerów nie kradną ...). Przyjmę tymczasem pozycję człowieka, dla którego jest to jednak nowa sytuacja. 


Jestem sobie na zakupach w dużej sieciówce. Miłe Panie czytają miłe teksty o proszkach pieluchach i przyborach szkolnych, ktoś jeździ na rolkach i ktoś wytrze półkę. Ty wleczesz przed sobą albo za sobą jakiś wózek, podjadasz najnowszy serek homogenizowany w mikropojemniczku. I wydawałoby się, że wszystko chyli się ku końcowi w jak najnormalniejszym porządku. (chyba że jesteś z facetem) Tymczasem... podchodzisz do kas, w których nie ma żadnej kasjerki. Nerwowo rozglądasz się ukradkiem i widzisz, że jacyś ludzie przewracają swoje łupy na ladach. Wtem słyszysz pikanie skanera i spada Ci kamień z serca... ufff.... są... Tak, są są, ale jesteśmy nimi my sami! To my skanujemy każdy produkt, miły głos mówi nam, co ile kosztuje, albo że położyliśmy coś co nie było policzone na wózku z zakupami. Nieźle! Sami sobie kasjerami:) Czy to nie szlachetne? Taka wspólna odpowiedzialność społeczna?... Jakie to piękne. Tyle, że wiecie co Wam powiem, nigdy nie byłam kasjerką, ale poczuałam się delikatnie mówiąc nieswojo. Odebrało mi to pewnego rodzaju przyjemność. Zostaliśmy globalnymi kasjerami! Tyle, że jesteśmy w o tyle lepszej sytuacji od "archaicznych kasjerek", że nie mamy naprzeciwko siebie klientów ani tipsów:) Sami sobie klientami i kasjerami. Ten globalny kasjeryzm wyjaśnia coraz bardziej powalający na kolana sukces książki o kasjerkach właśnie pt. "Udręki pewnej kasjerki" i ich upodlającej pracy. W obecnym kontekście, w którym każdy może być kasjerem, wieszczę jej jednak krótki cykl życia. Nikt z nas nie chce czytać o tym, że to co robi, jego codzienne czynności życiowe są udręką. Powinny to być raczej "Wspomnienia pewnej kasjerki". 

Te kasjerki będą teraz, z tego co zdążyłam zauważyć po pobycie w sklepie, upiększać displaye, wystawy, regały albo też będą robić wywiady marketingowe. Pozwolą się nam zastanowić dlaczego wybraliśmy właśnie ten produkt a nie inny, albo dopilnują dlaczego odkładamy z wózka mentosy do lodówki z wieprzowiną albo ryż chowamy pod ręcznikami:) Kasjerka będzie teraz opiekunką sklepu. Bardzo mi się to podoba właściwie. Nie ma się czego przyczepić.. A więc pozostaje się cieszyć i życzyć aby jak najszybciej maszyny dotarły do nas.

Powstaje tylko pytanie, jaki zawód zastapi symbliczne siedzenie na kasie? Ale to już temat na odrębną dyskusję.
 
 


czwartek, 11 lutego 2010

"I tak będę odpowiadał dziś cały dzień"








Podobała mi się ta dzisiejsza komisja. Klimat jak z komedii czeskiej."Statek pijanych";)

środa, 3 lutego 2010

Nielimitowane przyspieszenie


Pedał przyspieszenia Toyoty zablokowany. Paradoksalnie zablokowanie daje tu efekt przyspieszenia, bo jest połączone ze wyrażeniem "pedał przyspieszenia". Obserwując Polskę z kraju, w którym ludzie po odkopaniu z gruzów trzęsienia ziemi wołają o lampkę wina -czyli Francji - Polska wydaje się rzeczywiście przyspieszać.

Przyspieszamy z pewnością w gospodarce – awansowaliśmy ostatnio z 22 na 6 miejsce pod względem atrakcyjności inwestycji. Imponujące. Można poczuć dumę. Premier jak błyskawica, na tymże tle (od kilku miesięcy to niezmienna tapeta ważnych konferencji-chodzi oczywiście o mapę Europy z jedynym zielonym wskaźnikiem zaznaczonym w Polsce) ogłasza, że już nie kandyduje na prezydenta. Myślę sobie, że może Tusk rzeczywiście poczuł powołanie pozostania premierem i spełnienia swojej misji. Jednak nie można nie wziąć pod uwagę głosu J.K., który twierdzi, że był to plan całkowicie spontaniczny i nieprzemyślany "pisany na kolanie". Choć z drugiej strony, sukces nie jest jeszcze pogrzebany. Samospełniająca się przepowiednia, którą głosi się już od dawna, odnosząca się do zwycięstwa kandydata PO – tj Donalda Tuska, może zostać ekstrapolowana na kolejnego kandydata PO.

Na tym bajkowym i sielankowym tle, zapowiedzi prezydenta USA o wstrzymaniu ekspedycji kosmicznych, wieści o zachłanności Amerykanów na haitańskie dzieci odsprzedawane z marżą oraz o halluksach Wiktorii Beckham, daje zadowalający efekt kontrastu między naszymi mocarstwami:) Jesteśmy lepsi i szczęśliwsi. Z kolei w kraju, gdzie z gruzów woła się o wino (zostanę przy tej metaforze), panują wieczne strajki SNCF, opóźnienia komunikacyjne, zamykanie rafinerii na Dunkerque, a na kursach zarządzania firmą i strategii przedsiębiorstw nadal podaje się przykłady z francuskich powieści filozoficznych.
A my?.. ciągle do przodu!!

Kandyd Voltera i Świętoszek Moliera to przykłady napawające dumą z dziedzictwa literatury. "Dobre dla tych, którzy żyją wspomnieniem dawnej świetności." - powiedzą niektórzy. Ale czy to rzeczywiście tak bardzo niepoprawne i mało pragmatyczne, że profesor dający kurs logistyki i bezpieczeństwa pożarowego, pamięta w jakiej temperaturze pali się papier, bo przypomina sobie film, który oglądał w przerwie między strajkami w maju '68, jakże wspaniałego rodzimego reżysera Francois Truffaut pod tytułem 451 stopni Farenhaita? Czy specjalista do strategii, opowiadający pikantne szczegóły z bitwy pod Crecy, umiejętnie łączący różne dziedziny nauki i namawiający do czytania poezji, która otwiera umysł przyszłym strategom, rzeczywiście jest dziwakiem?

Jeszcze nie mam pewności dokąd to skrajnie pragmatyczne polskie a z drugiej strony delikatne i filozoficzne myślenie a la francaise nas zawiedzie... Jednak póki co, wydaje mi się, że nadal jesteśmy szczęśliwi tylko na papierze, tudzież w zestawieniu znaków strony internetowej. Czyż nie jest to powrót do tego, od czego zaczynała Ameryka – medialnej propagandy sukcesu...?
Czy mając tak piekne znaki ostrzegawcze można być smutnym?;)
La douce France: ostrzeżenie dla pieska i jego Pana. Słownik tłumaczy zdanie: "je peux me defouler" bardzo subtelnie: Donner libre cours à des désirs sur lesquels pesait un interdit - czyli : Mogę dać upust emocjom, pragnieniom, na których ciąży jarzmo zakazu - po polsku: "Mogę zrobić kupę":)
Dobranoc:)