poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Sondaże i sondażyki

Każdy z nas układa swój światopogląd według swoich malutkich sondaży. Nie mają one żadnej wartości i absolutnie nie pokrywają się z prawdą. Bo jednej prawdy nie ma. Za to jest dużo oportunistów.
Prawda, w którą w danym momencie wierzymy zależy od wielu czynników. Od tego, gdzie jesteśmy, jak się czujemy, czy pada deszcz, jaki mamy rząd, czy prezydent mówi w językach obcych, czy jest nam za niego wstyd czy nie. Każdy z nas tworzy swój mały sondażyk, który definiuje jego światopogląd, na podstawie tego, co przeżył. Dlaczego nie ? Dlaczego mielibyśmy wzorować się na sondażach /doświadczeniach kogoś innego... To przecież my i tylko my na podstawie dwóch poznanych artystów, którzy źle nas potraktowali stwierdzamy, że artyści to banda gburów i chamów. Idąc na randkę dwa razy pod rząd z blondyną w mini, (kiedy rozmowa klei się najbardziej na temat paznokci i samochodów) stwierdzamy, że wszystkie tak ubrane i o takim kolorze włosów należą do subkultury tzw. „blachar”. Patrząc na szalikowców wracających w głośnym tramwaju z meczu, nazywamy ich wszystkich wandalami, a przecież są wśród nich poeci, którzy napisali do szuflady już 400 wierszy z rymami. A jednak jesteśmy przekonani co do tego, co myślimy i tylko nowe wydarzenie/doświadczenie może zmienić wyniki naszego wewnętrznego sondażu.
Inaczej jest w polityce. Tutaj sondaż większości wpływa na działanie jednostek. To są wielkie sondaże dla malutkich decydentów. Ostatnio np AŻ 1 000 osób z 38 milionowego państwa opowiedziało się za tym, że najważniejszym problemem, z którym powinien zmierzyć się rząd w najbliższym czasie jest korupcja, a wymagającym najmniej atencji: aborcja i in vitro. 1 000 osób wybranych na jakiej podstawie?! Interesujących się w ogóle problemami funkcjonowania państwa?! A może to ostatni fakt medialny wyczytany przez nich i dodatkowo wzniecony w sezonie ogórkowym przez dziennikarzy?!
Rząd w przeciwieństwie do człowieka z jego doświadczeniami i małymi, wewnętrznymi sondażami, ma w interesie identyfikować się z tymi głosami. Nie ze swoim własnym. Bo przecież na tym polega demokracja. Ale tego, jak rząd reaguje na te sondaże i opinię publiczną, nie można nazwać odpowiedzią na oczekiwania społeczne... Za mało jest tych opinii, a jeszcze mniej w pełni świadomych..
Czy sondaż podyktuje przebieg najbliższych zagrywek politycznych? Już mnie zżera ciekawość, czy moja luźna obserwacja w hipotezie się powiedzie...?
Jest jeden punkt wspólny podejścia do sondażu i sondażyku – na poziomie jednostki. Obydwa ludzie kształtują na podstawie bardzo wąskiego wycinka rzeczywistości. Chociaż w przypadku sondaży politycznych nasze przemyślenia formowane są nie na podstawie tego co przeżyliśmy, ale co dotarło do nas przez sito mediów i jaki kanał do obejrzenia wiadomości włączyliśmy. A może byliśmy tego wieczoru na kolacji u teściów, którzy oglądali właśnie wiadomości. Przecież nie wypada odmówić. W owych wiadomościach znowu wywlekano oszustwo jakiegoś bogacza. Potem zdawkowa dyskusja o "polityce" przy polskim stole: ”wszyscy to banda złodziei”. I wniosek – „trzeba zatem walczyć z korupcją”. A potem Pan Gienek z GfK Polonia obdzwonił kilku takich jedzących wczoraj kolację z teściami i wiadomościami w tle, albo do samych teściów. A na pytanie: „czym powinien zając się w najbliższym czasie rząd?” : odpowiedzieli pewni siebie: „walczyć z korupcją”. Wszyscy jedzący przy tym stole.
Prawdy nie ma – ale jest dużo oportunistów.

środa, 26 sierpnia 2009

Przejście do problemów wagi ciężkiej

Zastanawiam się czasem, czy wszystkie newsy z danego dnia nie są przypadkiem kreowane przez polityków i dostosowane do ich nastrojów. Zgodność tematyki trudnego przejścia do problemów wagi ciężkiej jest niepokojąco duża.

Rozpoczęcie działalności Sejmu po przerwie wakacyjnej jakby kompatybilnie pojawiło się z informacją o przejściu jednego z naszych bokserów – Adamka - do wagi ciężkiej i do mającej stoczyć się za dwa miesiące walki z mistrzem Gołotą. To pierwszy sygnał oznaczający mającą się stoczyć ciężką batalię. Z jakim mistrzem Sejm zamierza zatem walczyć za dwa miesiące?... Czyżby kolejna walka o ustawę medialną...

Już od pierwszego dnia po wakacjach, kiedy nikną wyznania o wakacyjnych przeżyciach (np. Jak Palikot opalał się na nago na moście), pojawiły się ciężkiej wagi problemy. Rosjanie zmieniają w jeden dzień bieg historii, wylewając „ nieświeży koktajl Mołotowa”. Dają tym samym znowu do myślenia światu w kwestii to jest katem, a kto ofiarą wojny światowej. Sprawę trzeba załatwić i przekazać jasną informację światu , tymczasem Tusk znowu zadziała na drugi dzień, po tym jak podane zostaną oficjalne wyniki wiarygodnych sondaży osób wielce zaangażowanych... Na razie deklaruje pokojowe podejście do tematu. Zatem dla niego to jeszcze chyba okres akomodacji powakacyjnej.
Temat pierwszej obrady Sejmu jest również nieco akomodacyjny. Debatuje się na temat pijanych kierowców, ale także rowerzystów, którym po drugim złapaniu na gorącym uczynku PIS chce dożywotnie odebrać prawo jazdy.Uwaga! dla wielu to może być ciężkiej wagi komunikacyjny na nokaut!:)

wtorek, 25 sierpnia 2009

Kobieta sukcesu to mężczyzna

W dniu dzisiejszym panuje niewątpliwe korzystny biomet. Już same tytuły prasowe sprawiają, że chce się żyć. Błyskotliwość jest porażająca, do tego stopnia, że nie trzeba nawet czytać leadu nie mówiąc już o pełnej treści. No chyba, że mamy duuużo wolnego czasu na teksty rozrywkowe.

Rozrywkowy dzień ma dziś Donald Tusk: najpierw śniadanko z mistrzami lekkoatletycznych mistrzostw świata w Berlinie. Tytuł tego wydarzenia brzmiał we wiadomościach tvn: „Złotopolscy na śniadaniu u Tuska. Na pewno poruszono temat kobiet: o których w polityce jest głośno ze względu na parytet, a w sporcie ze względu na coraz większych trudnościach w określeniu ich płci. Najbardziej zafrapowała się tym Rzeczpospolita, publikując tytuł : Jak zdaje się w sporcie test na kobietę. W sporcie też jest coraz mniej kobiet: ale to dlatego, że są za dobre w tym, co robią. Jest taki mechanizm, że co lepsze niewiasty nabierają więcej hormonów męskich i już kobietami nazwać ich nie można. Ciekawa jestem, czy premier nauczony doświadczeniem sportowców rzeczywiście pozwoli, aby kobiety bardziej garnęły się do polityki. A może właśnie chce zamienić kobiety sukcesu w mężczyzn.... Zabrzmiało jak kolejna teoria spisku Małgorzaty Bochenek. Ale armia prezydenta na pewno dopatrzyła się tego, co ja i już zatrudniła jasnowidza Jackowskiego do rozwikłania mrocznej zagadki.

Poza tym pojawiło się kilka kpiarskich tytułów wykorzystujących charyzmę prezydenta światowego mocarstwa, jak: „Czarny w białym. Obama reklamuje lody”. Szkoda tępić języka – wystarczy obrazek.


Drugi przeze mnie wychwycony to „ Pracować jak murzyn czyli Obamowie po rosyjsku”, opowiadający o afrorosjaninie, zauroczonym sukcesem wyborczym Obamy. Zamiast działać w sieci, ( bo przecież ta interaktywność była m.in. przesłanką do zwycięstwa prezydenta) sprzedaje arbuzy. Obydwa tytuły notabene pochodzą z rosyjskiego mocarstwa.

Słoneczny dzień zawsze przynosi wesołkowate teksty jak: Kobiety są mężczyznami, a prezydent to chwyt marketingowy, dzięki którym rozumie się jeszcze mniej z tego świata.

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Szalone liczby

Od samego początku tygodnia, z nowymi siłami świat walczy z kryzysem i rosnącą liczbą emerytów. Recept pojawiło się co nie miara. Myślę,że nawet poniekąd dlatego ocalono malezyjską modelkę od kary chłosty za picie piwa. Szkoda byłoby tracić młodych rąk do pracy.

Rzeczpospolita przypomina , że w Polsce liczba tych, na których młodzi będą zmuszeni pracować, wzrośnie już wkrótce do 5 mln. Trzeba czem prędzej zastanowić się w jaki sposób załagodzić skutki malejącej siły roboczej. Pomysły są. Po pierwsze trzeba pamiętać, że jesień wieku należy szanować i nie odłączać im respiratora, o czym pisze leniuch.blox.pl. 

A teraz całkiem serio. Widmo rosnącego bezrobocia krąży nawet wśród najmłodszych. Uświadomione dzieci same chwytają się wszelkich sposobów, aby zacząć pracę i zdobywać doświadczenie. Brytyjski sześciolatek uderzył w emocje szefa kolei w angielskim Yorku, otrzymując tym samym posadę szefa Muzeum Kolei ds. Rozrywki. W liście do Dyrektora wykazał, iż posiada niezbędne narzędzia pracy: „Mam kolejkę elektryczną”, ( w dobie kryzysu zdalna praca, możliwość wykonywania jej w domu i elastyczność są dla pracodawcy szczególnie ważne). Poza tym nie brakowało mu pewności siebie: „Jestem w niej dobry. Umiem kontrolować dwa pociągi jednocześnie". To w dzisiejszych czasach recepta na sukces.

Szef Oracle zastosował walkę z kryzysem „a la polonaise” – tzn. ciąć koszty działalności firmy. Ostentacyjnie będzie żył za mniej niż afrykańskie ludy – bo za 1 dolara miesięcznie, po to aby wzmocnić swoją firmę.Oby to nie zmniejszyło efektywności jego pracy...choć - jak mówi stara łacińska maksyma „plenus venter non studet libenter” czyli „pełny brzuch niechętnie studiuje” ( tudzież pracuje). Trzymam kciuki!!

Gorący Hiszpanie znaleźli bardziej przyjemny sposób na zarabianie pieniążków. Otóż szukają żony. Jak to?! Przecież, żeby uwieść kobietę trzeba ponieść masę wydatków: ubrać się, wypachnić, zaprosić, nakarmić, zaskoczyć. Hiszpanie natomiast uważają się za tak dobrych mężów, iż to im trzeba za to płacić. Największym atutem ich jako mężów jest ich hiszpańskie pochodzenie i zamiłowanie do egzotycznych związków. Panie spoza Europy uważają to za kolejny ewolucyjny atut prawdziwego samca. Niezbędny, aby żyć w dobrze prosperującym społeczeństwie. Odpowiednikiem upolowania zwierzyny przez mężczyznę prehistorycznego jest współcześnie jego pochodzenie i gotowość do wzięcia ślubu i podarowania obywatelstwa. Swoją drogą kraj telenoweli to doskonałe miejsce dla rozwijającego się biznesu fikcyjnych małżeństw.

Nieustannie coś liczymy i sprawdzamy numery wszystkiego. Operatorzy komórkowi ostatnio zrobili nam psikusa, przez którego znając nawet pierwsze 3 numery komórki nie możemy być pewni, że to dany operator. W rezultacie trudniej jest przewidzieć, ile zapłacimy za rozmowę telefoniczną. Jeszcze jakiś czas temu, poznając jednego wieczoru dwie dziewczyny i mając dylemat, z która się umówić, dzwoniło się po prostu do tej, do której mamy tańszą taryfę. Obecnie jest to utrudnione – ale nie niemożliwe do sprawdzenia. Strona internetowa www.sprawdznumer.pl rozwiewa nasze wątpliwości, ale zabija spontaniczność.. To kolejny krok ku powściągliwości i większemu wyrachowaniu w tych trudnych czasach kryzysu. Numery przydają się również w kryminalistyce erotycznej. Gdyby nie numer identyfikacyjny silikonu z biustu jednej z gwiazd z Playboya, nigdy nie udałoby się zidentyfikować jej zmasakrowanego podczas morderstwa ciała.
Liczmy i rachujmy, albowiem wielka będzie nasza nagroda.... w niebie.

Dwie strony biurokracji

Polska biurokracja utrudnia załatwianie wielu spraw. Okazuje się, że nawet na Wschodzie o wiele trudniej jest znaleźć przypadki takiej opieszałości. Przekłada się to na jakość i rewelatywność ( od: rewelacja - neologizm redakcji:)) informacji prasowych. W naszym kraju oprócz rozstrzygnięcia informacji o Skrzypczaku, nastał już weekend podczas gdy Wschód kolejny dzień z rzędu nas zaskakuje.

Mimo przyjętej przez rząd metody załatwiania sprawy naokoło, Skrzypczak suma sumarum podał się do dymisji, mimo że nie musiał powiedziałby kto. Po słowach Klicha, manipulującego jego „wypowiedzią nt. wojska polskiego-zarzewiem debaty”, było to oczywiście nieuniknione. A zatem pośrednio wyreżyserowane.

Kolejne słabe scenariusze pojawiają się także tam gdzie najmniej się na nie czeka – czyli w kinie. Czeka nas premiera beznadziejnego polskiego hitu o miłości na wybiegu i wygrzebany sprzed 35-ciu lat serial w postaci filmu. Młodym widzom – takim jak ja - kojarzy się z obrzydliwym jedzeniem golonki i wiochą na stogu siana. Obawiam się, że może to być kolejny słaby scenariusz Pani Agnieszki Holland. Wcześniej tymi słowy określił naczelny miesięcznika Press – jej wypowiedź /przemówienie dotyczące ustawy medialnej w Pałacu Prezydenckim.

W przypadku polskiej armii problem tkwi podobno w przeciążonej i nieudolnej biurokracji. Zastanawiam się w związku z premierą Janosika – czy przypadkiem nie pojawiły się jakieś procedury także w środowisku filmowym. Ale czy są one tak dokuczliwe, że Janosik wyszedł 15 lat po napisaniu scenariusza...Pfff!! Chyba niemożliwe. Ale Związek Radziecki też upadł:)

Tymczasem Wschód walczy o wielkie rzeczy: w Malezji skazuje na chłostę kobietę, która ostentacyjnie piła piwo w barze – bez żadnej biurokracji! wypiła dziś i dziś skazana! Bez zbędnych stosów papierów i liczenia głosów obeszli się również dwaj kandydujący do prezydentury Panowie z Afganistanu– bez ogłoszenia wyników, ogłosili się oboje prezydentami. Grunt to szybkie podejmowanie decyzji i jak najmniej biurokracji. Tylko te państwa prą do przodu – nawet przed weekendem!

Dysonans odczuć można również w zestawieniu informacji o możliwości wysyłania wiadomości do kosmitów w USA - z polskim newsem ( ztego samego dnia), iż za bagatela 7 lat ma we Włocławku ma powstać nowa tama i elektrownia. Stanie się to pół wieku po pierwszym projekcie!!

Co zawiniło: biurokracja, weekend czy propaganda pesymistycznej i regresywnej polskiej informacji?

piątek, 21 sierpnia 2009

Koniec kryzysu?

Czytaliśmy niedawno w tytułach „ Giganci Europy wychodzą z recesji”, „ Berlin i Paryż ogłosiły koniec kryzysu” – tyle, że to nie o nas...
Największe gospodarki świata zaczynają ogłaszać podnoszenie się z recesji, tymczasem Polskę napotykają same nieszczęścia – dzieciaki uciekają z poprawczaka, nad Woronicza krąży widmo strajku, szerzą się zwolnienia, żołnierze polscy muszą sami kupować sobie sprzęt, google, jedzenie i kamizelki kuloodporne, nie ma żadnych nowości serialowych na jesień w telewizji publicznej, akcja rozdania żarówek przez premiera Pawlaka jest bezsensownie droga. Co to za życie?!;)
Czuć pewnego rodzaju niepokój. Fala przechodzi przez nas na na wschód. Rosja gra podobnie do Kataru, nie dostarczając obiecanych rakiet Iranowi. Czyżby chcieli coś zademonstrować zbiorowo... Oprócz tego informacje o wybuchających Iphonach sprawdzanych przez Komisje Europejską.... Jakby jakieś widmo krążące..Jak wiersz Herberta...Hm...
Świat odbił się od depresji.. teraz musi chronić się przed wielką stagnacją.

środa, 19 sierpnia 2009

Nadinterpretacja? faktów??

Oszczędności i cięcia w budżecie zaproponowane przez rząd widoczne są już niemal na każdym kroku:: ostatnimi czasy okazało się, że zabrakło pieniędzy na sprzęt wojskowy. Cała reszta świata radzi sobie gospodarczo podobno gorzej od nas, więc nie dziw, że Katarczycy też nie wpłacają pieniędzy na stocznię na czas. Bieda dotyka nas do tego stopnia, że zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach pewien frachtowiec na morzu... i zapewne zostanie odsprzedany na złom gdzieś na jednym z naszych przejść granicznych.
Może okazać się również , że jest to swego rodzaju kampania PR-owa kobiet walczących o parytet, które chcąc zdobyć 100 000 podpisów, starają się pokazać jak nieudolni w polityce i niezorganizowani są mężczyźni. Kobiety lepiej zarządzają– mniej ryzykują i lepiej się komunikują, ( contra Klich i Skrzypczak – ciekawe czy kiedyś dowiemy się który z Panów mówi prawdę), nie lubią struktur hierarchicznych i rywalizacji. Radzę w tym kontekście wszystkim walczącym kobietom , przede wszystkim pozbyć się z mediów kobiet, które psują wszystko to, co mądre Panie zbudowały – czyli Dodę ( polecając na tę cześć artykuł Jana Wróbla: Na początku była Doda i prosząc o niedrukowanie jej na okładkach Wprostu).
Tymczasem co ważniejsi nie bacząc na palące, aczkolwiek raczej krótkoterminowe problemy, zajmują się przyszłością i zdobyciem nowych rąk do pracy na przyszłość : czyli kwestiami seksualnymi i tym, aby przyrost naturalny w Polsce wzrósł. W tym nasza potęga!!! Europosełka;) Senyszyn krytykuje podręcznik do wychowania seksualnego, który właśnie się ukazał twierdząc, że zbyt mało mówi się w nim o samym seksie. Jak tu uczyć dzieci pozytywnej postawy życiowej i „techniki działania”, skoro podręcznik go pomija. Cejrowski również apeluje w kwestiach przedłużenia gatunku - co dla niego wiąże się z eliminacją bezproduktywnych gatunkowo gejów. Ostentycyjnie nie przyjmuje prezentu od gejów na Festiwalu Dobrego Smaku w Poznaniu, wymyślając nowe określenie na ocenienie tychże prezentów – „zahivione”.

On jako podróżnik i wszędobylca, wie co nam grozi. Skoro we Francji pojwiła się już nowa mutacja HIVA z powodu kontaktów z gorylami, z pewnością tam dokąd jeździ Pan Wojtek musiał się spotkać z jeszcze bardziej perwersyjnymi przypadkami zoofilii i innych dewiacji. A tymczasem brzydzi się człowieka robiącego dobrze człowiekowi.
A to wszystko przez 18-lecie internetu.

sobota, 15 sierpnia 2009

Wykorzystani medialnie

Powód do kolejnej bezsensownej dyskusji znów się pojawił. Ale jako, że lubię analogie, i że zjawisko pojawiło się w tym tygodniu aż dwa razy, zastanowię się: po co robione są reklamy typu zamach medialny?
Zacznijmy od początku. Otóż w tym tygodniu miały miejsce dwa zamachy medialne na dwie ważne osobistości - jedną ważna dla nas Polaków ( choć do tej pory nie wiem z jakiego powodu) Jolantę Kwaśniewską, i drugą ważną dla świata – Baracka Obamę i jego dzieci.
Marketingowcy starają się w coraz bardziej inwazyjny sposób podnieść słupki sprzedaży i pokazać je dyrektorowi, kiedy wróci z urlopu - stąd coraz więcej głupich pomysłów.
Otóż kilka temu pojawiła się w internecie reklama parodiująca program i związane z ową osobą pytanie w Milionerach za ileśnaście tysięcy złotych „jak powinno się jeść bezy?” a także inne drobne przywary byłej Pani Prezydentowej.
Z buźką wypchaną bezami, w jakże pełnej gracji pozycji siedzącej z wykręconymi nogami, przemawia do nas z apelem: jaki telefon będzie modny tego sezonu.... pycha!



Urocze, chociaż Pani prezydentowa mogłaby być choć trochę bardziej uśmiechnięta i palnąć coś zabawnego albo sprośnego. Zastanawiająca jest też duża ilość koloru pomarańczowego ( wdzianko, a na stole pomarańcze) – skądinąd kolor konkurenta Playa – sądzę, że będzie to kolejny powód do kolejnej bezsensownej dyskusji i setek wpisów na forach. Ktoś może dopatrzy się w barwach wezwania do pomarańczowej rewolucji, a ktoś inny czarny pas Joli Violi będzie odczytywał jako – odzwierciedlenie najsilniejszej pozycji w sondażach prezydenckich, a czarny kwiatek jakby kres pomarańczowej rebelii, na której grobie spoczęła czarna dalia...

Ciekawe dlaczego i kto to rozdmuchuje... albo za ile. Chociaż mam nieodparte wrażenie, że ci, którzy to robią nad takimi rzeczami chyba wcale się nie zastanawiają. Myślę ponadto, że Ci, którzy ten film robili po prostu dobrze się bawili, jak Palikot pisząc swoje książki. Można się tylko krótko zaśmiać a zaraz potem szybko zapomnieć, co się widziało. Uff…! Całe szczęście!
To prawda, w naszych mediach informacja o nowych egzotycznych miejscach do podróżowania albo nowych odkryciach naukowców nie sprzeda się tak dobrze jak złośliwe plucie na boguduchawinnych. Jest jeszcze jeden możliwy argument, którym uzasadnia się obecnie wszystko: kryzys! Agencje nie zatrudniają grafika do zrobienia jakiejś anonimowej postaci, tylko bazują na gotowych już wzorcach. Historia Cugier Kotki pokazuje, że niekoniecznie może się to zakończyć happy endem, a wielką chryją i rozgłosem. A no tak! ale czy nie o to chodzi…!

Atak padł również za oceanem. Wymierzono go przeciw Brakowi i jego rodzinie, którym według reklamy/propagandy żyje się za dobrze. Tam jest troszkę wyższa szkoła jazdy, bowiem walka toczy się o prawa do udostępniania żywności dla wegetarian w szkołach. Uczniowie czują się zaniedbani...Tutaj argument kryzys również jest uzasadniony, bowiem takich plakatów wymierzonych przeciwko córkom Obamy rozwieszono jedynie 14. Zawisły w waszyngtońskim metrze dzięki inicjatywie Komisji Lekarzy ds. Odpowiedzialnej Medycyny. Hasło głosi: Córki prezydenta dostają w szkole zdrowe obiady, dlaczego ja nie mogę.
Czyżby w zazdrości o zbyt kochanego tatusia, który jeszcze niedawno wzywał w kampanii „Take time to be a dad today”.



Barack w ogóle ma ostatnio liche czasy – jak czytałam niedawno w Rzepie – Amerykanie znudzili sie jego gadżetami o tematyce entuzjastycznej. Teraz najlepiej chodzą te z wizerunkiem prezydenta na tle sierpa i młota albo stylizowane na clowna…

W moim mniemaniu wszytkie podobne akcje to bezmyślny zamach nie na osobowość tych ludzi ( mimo, że obu ich jakoś specjalnie nie szanuję) ale zamach medialny na ich święty spokój i sygnał dla słabnącej kreatywności Dobromirów reklamowych, którzy to sporządzają...Zamach także na nieograniczone miejsce w internecie, który chłonie wszystko jak gąbka. W takich momentach prasa drukowana ze swoimi ograniczeniami w kolumnach i obliczonymi wierszami to czyste wybawienie i ukojenie od internetowej paplaniny.

niedziela, 9 sierpnia 2009

Wakacje w kraju kolarzy

Personalizując nieco dzisiejszy wpis, jednocześnie usprawiedliwiam i motywuję moją nieobecność dzisiejszym tematem. Jako że jest nim Francja wiadomo gdzie poniosło mnie tego lata...:)

Opublikowany dziś raport nt. stopnia pijaństwa turystów wyraźnie wskazuje, że to nie Polacy lecz Anglicy i Rosjanie piją najwięcej. Okazuje się, że statystyki nie kłamią i na ich dowód obraz Mona Lisy w Luwrze obrzuciła dziś kubkiem z herbatą właśnie młoda rosyjska turystka.

Nie dalej niż przedwczoraj Tusk pojechał również do Paryża spotkać się z inwestorami z Kataru, którzy mają uratować stocznię. Ciekawe dlaczego tam, a może Sarko po wakacjach był mediatorem, albo pokazywał Donkowi nowe zdjęcie z cyfrówki z wakacji z Carlą;)

Ja ze swojej strony mogę dodać jeszcze, że Francja w piciu nie bryluje i myślę, że nowa tradycja jazdy rowerami, które są już wszędzie w Paryżu bardziej zbliżyła rowerzystów do mentalności narodu europejskiego uważanego za największych abstynentów - czyli Holandię - brylującą skądinąd w bardziej suchych rozrywkach nie przepełniających brzuszka i jednocześnie wytwarzanych naturalnie.

Wszystko płynie więc spokojnie jak Sekwana. Spokój zakłócają jak zwykle greenpisi i lekarze straszący hivem i rakiem skóry co skłania coraz więcej dbających o zdrowie francuzek do skończenia z tradycja opalania się topless, co już wkrótce może wywołać kolejny strajk narodowy. To będzie piękny strajk -już widzę te transparenty...;)

Vive la France