poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Nic.. tylko wielkie wybuchy, huragany...i róża na grób Chopina

Co ostatnio słychać... ?? Nic.. tylko wielkie wybuchy, huragany, spektakularne morderstwa z różnych kontynentów: meksykańskie, bratysławskie, filipińskie a także bluzgi w stronę donka&bronka na rocznicy Solidarności...

W czasie, kiedy Francuzi wyrzucają ze swojego pięknego kraju Romów za 300 euro na łebka, w Niemczech rodzi się nowy Hitler który chce się pozbyć Turków a na to wszytsko w ramach dialogu przywódca libijski - Kadafi nawołuje Europę na nawrócenia się na islam.
A podczas gdy Iran nazywa w prasie Carlę Bruni prostytutką, Giscard d'Estaign dolewa oliwy do ognia publikując książkę o romansie Sarkozy'ego z księżną Dianą.
Jak w tak trudnym świecie zadbać jeszcze o zrównoważony rozwój kulturalny... Oto propozycja wycieczek właśnie do Francji z jednej ze stron internetowych miasta organizującego gminne wyjazdy do kraju bagietki, beretu, zawiniętych wąsów i bluzy w poziome czarno białe paski. Wszytsko skrzętnie obliczone. Nawet tytułowa....

piątek, 27 sierpnia 2010

Ale wiocha


Wiele z bolączek naszych współczesnych bierze się z niemocy wyjścia poza swoją zagrodę umysłową. Doskonale przedstawia to jeden z hitów z listy weekendowych głupot tokfm, w którym kobieta broniąca krzyża najpierw uważa, że to miejsce "upamiętniające coś", i ona woli chodzić tu niż do kościoła (!) a potem, że w końcu to w pałacu znajdowała się trumna. Na co brakiem argumentów odpowiedział inny uczestnik zacietrzewiony prezentując swój punkt widzenia: "U siebie w domu postaw ten krzyż." Oznacza to, że ludzie mogą nie wiedzieć, po co tam stoją.
Taka refleksja mnie naszła w tym kontekście, bo spędzam ostatnio dużo czasu na wsi i małych miasteczkach... Większość osób potulnie nazywanych babciami i dziadkami nie potrafi formułować swoich poglądów. Poznaję ich coraz lepiej... Będąc ostatnio na małomiasteczkowym targu odkryłam przy okazji, skąd babcie biorą te wspaniałe obszerne szaty w kwiaty. A właśnie stamtąd. A jeżeli nie ma tego, co chcą zamawiają w BonPrix czy Monoprix jakkolwiek zwał, bo Quelle już splajtowało. Nikt nie zada sobie trudu wziąć autobusu, żeby podjechać "DO MIASTA". Podjechanie do miasta to wielkie wydarzenie!!!! Trzeba wybierać spośród tylu modeli...a przecież i tak suma sumarum najlepsze okazują się do kupienia: "taka sama koszula, co sobie kupił Zenek na komunię córki szwagierki w 1992 a buty to takie same jak 3 lata temu na tym stoisku na samym końcu". Bo przecież po co sobie zawracać głowę wyborem. Wiadome jest, że większość z tych osób po prostu nie stać na miastowe zakupy, ale przecież istnieją inne formy taniego kupowania. A wyjazd "na miasto" i adrenalina na pewno dobrze by tym ludziom zrobiła. Chociażby na figurę... bo babcia w szacie w kwiaty na małym rowerku, a raczej siodełku z wylewającą się po bokach zawartością to kolejny hit modowy. A tak... wracają do domu, tłuką kotlety, jak wnusia krzyknie przez okno: "babciu, idziecie z nami na grilla do Karolinki", to krzykną: "Nie, telewizor oglądamy!" W telewizorze obejrzą, jak połowę młodsze od nich ciała wygną się na parkiecie i nawet nie wyślą sms-a. W niedzielę znów utłuką kotlety, potem kawa, rozmowy o tym, że wszyscy Ci z telewizji to złodzieje i tak kończy się weekend. W "M jak miłość" znów nikt nie promował książek, chociażby udając, że je czyta, więc żaden petent nie wpadnie nawet na pomysł, że z darmowej małej biblioteki można przywlec jakąś powieść, która przypomni młodość i marzenia. Chociaż... nawet gdyby się przypomniały to i tak lepiej włączyć nowe wrześniowe odcinki seriali... pomyślmy... czy "Brzydula" nie była już zapowiedzią tego, co może stać się w kwestii propagowania książek... te jej wielkie okulary!!! Musiała się dużo naczytać wcześniej!!! Tyle, że zaczęła być szczęśliwa dopiero wtedy, gdy je zdjęła!!! Co za antyedukacyjne pouczenie!! 
 Z drugiej strony Chanel promowała modę na wiejskość. Tak!! ale w zeszłym sezonie;)

niedziela, 22 sierpnia 2010

Praprzysłowia z wielkiej gęby

Artyści, tak samo jak kościół, teoretycznie nie powinni włączać się w debatę polityczną. Sztuka musi być apolityczna twierdzą niektórzy. Jaka jeszcze grupa nie powinna klarować swych poglądów?! Czy może dlatego dobrzy i bezpieczni są anonimowi blogerzy, którzy najczęściej nie ujawniają swojej przynależności zawodowej??

Sztuka musi być apolityczna, jak kościół. Nie! ze sztuką jest inaczej... Ona powinna opiniować w sobie tylko właściwy i szczery sposób. To ona wpływa na kształt estetyczny tego, co się wokół nas odbywa. Ma prawo zabrać głos, kiedy estetyka prawdy i wolności słowa staje się paragrafem w ustawie albo puntem w dokumencie oskarżenia.

Polityka wpływa na wszystkie sfery życia, więc tak samo jak dotyka kościół, tak samo dotyka sztukę, a zatem ma ona prawo dać głos. Również sztuka, a nie sama polityka czy filtr mediów, wywołuje debatę. Dlatego warto byłoby wziąć ją pod uwagę, jeśli uważamy się za światłe europejskie państwo.

Inną sprawą jest to, że sztuka nie jest instytucją jak kościół, który wypowiada wieloma małymi ustami łączącymi się w jedną wielką gębą te same praprzysłowia. Poszukiwacze sztuki nie czerpią jedynie z usta teatru dnia ósmego... a on sam nie ma setek, tysięcy tych samych małych gęb, które mówią to samo. Sztuka, w przeciwieństwie do Kościoła ma wiele małych usteczek, degustujących wiele smaków, o otwartych i chcących poszerzać horyzonty kubkach smakowych. A strawiony przez nią pokarm nie wychodzi kloaką jak fekalia rzucone w tablicę odsłoniętą przed pałacem prezydenckim.

Dlatego uważam, że artyści mimo, że utrzymywani z pieniędzy państwowych mają prawo mówić, co myślą i mają prawo walczyć o wolność słowa. I osobiście cieszę się bardzo, że artyści dzisiejsi a już zwłaszcza Ci z racjonalnej ziemi poznańskiej, stąpają twardo po ziemi i widzą rzeczywistość wokół siebie. Cieszy mnie, że reagują na to, co dzieje się w życiu politycznym, tym bardziej, że nie jest to walka w czyimś interesie, ale walka o to by swobodnie móc myśleć i wypowiadać się. Cieszę się, że nie są zamknięci w swoim dekadentyzmie popijając wiśniówkę i walcząc o zmniejszenie akcyzy na alkohol w knajpach, ale o to, żeby nie zawiązywać nam języka. Bo wówczas nawet przy małej akcyzie i dużej dawce rozluźniającego alkoholu będziemy musieli mieć zamknięte usta. I jaka z tego radość?