środa, 30 września 2009

Weekendowo czyli Galerianki

Zepsucie nastolatek i zakupy jako symbol sukcesu i awansu społecznego – o tym opowiadają Galerianki. Zupełnie jakby posłuchały głosu zza oceanu prezydenta Busha na hasło kryzys(w tym przypadku był to huragan Katrina) radził ”Idzcie robić zakupy”. U galerianek owym kryzysem jest brak wartości albo po prostu młody wiek, w którym to trudno jeszcze hierarchizować te wartości. Myślałam, że moda na Amerykę już dawno minęła a tu proszę...

Naszymi Idolami na wystawie są zamiast Piłsudski na Kasztance – Jola Rutowicz na różowym plastikowym rumaku. (zgrabna analogia, prawda?). Autorytetem są Ci, których widzimy w telewizji, może dlatego, że innych nazwisk nie znamy. Nie podamy przecież jako autorytet nicka kolesia z naszego ulubionego forum Need For Speed. Chociaż... Kto wie.. Może wyznaczyłam właśnie nowy trend?...

Jeśli naprawdę dzieje się tak (choćby w najmniejszym stopniu) jak pokazano w filmie, a rozpoczęta debata o tym świadczy...!!!!
(mam na myśli wykorzystywanie seksualne dziewczynek w zamian za oferowanie im drobnych gadżetów., to będąc daleka od wszelakich forma karania cielesnego skazałabym wszystkie te bestie wykorzystujące niewinne i naiwne dziewczynki na rok pracy w kamieniołomach, kopalni i izolacji od kobiet. Bestie!!!

sobota, 26 września 2009

Jak wpis z BHP – czyli po co to było...


Każdy kto był polskim studentem wie, że trzeba w czasie edukacji wyższej robić wpisy do papierowego przedmiotu zwanego indeksem. Jest to kompletnie absurdalna instytucja. Jednak wyszkoleni i doświadczeni studenci na hasło "wpis z BHP", wchodzą do sali i nie zważając na to, czy delikwent chciał rzeczywiście przeprowadzić szkolenie czy nie, ustawiają się w kolejce po tzw wpisy. Siłą owczego popędy delikwent zza lady zwanej katedrą wyłącza rzutnik, olewa przygotowane slajdy i zaczyna podpisywać. I po co to było?... Czy robienie dla robienia to co samo co sztuka dla sztuki?....

"BHP- czyli po co to było?" z ostatnich dni to niewątpliwie:
- 600 tysięcy kaucji czyli Pazura na wolności
- Prokuratora umorzyła postępowanie przeciwko Cezaremu Stypułkowskiemu, byłemu prezesowi największego polskiego ubezpieczyciela
- nowy kongres PiS i większa informatyzacja – chłopaki nie są świadomi, że normalni ludzie nie zagłosują na nich choćby mogli z nimi czatować, gadulcowac, na faceebooku dostać zaproszenie do arcyciekawej grupy albo na goldenlinie ofertę pracy. Nigdy!
- Benedykt przybył z pielgrzymką do Pragi gdzie czekali na niego sami Polacy
- kariera Katarzyny Cihopek
- film Janosik
- Radwańska chce się rozebrać

poniedziałek, 21 września 2009

W kraju Zulugula

1. Wiedziałam, że po ciężkim - bo poniedziałkowym dniu taki widok wprowadzi mnie w stan oszołomienia:) chwila zapomnienia na estradzie:) Widać, że został mu jeszcze sentyment po Jacku i Placku. A Marię... jak poniosło...wyśmienite:)
2. Sikorski wymyśla neologizm "buszyzm", podając nową interpretację satyrycznego Polskiego Zoo. Jak widać minister uważa, że do naszego obrazu charakterologicznego nie pasuja juz spokojne zwierzątka zamknięte w klatce


ale juz rozwydrzone i żyjące w ekstremalnych tropikalnych warunkach zwierzęta. Czas na Polskie Zoo Reaktywacja!! Sama z chęcią się tym zajmę... Palikot byłby jakimś nieodkytym jeszcze gatunkiem zwierząt, Niesiołowski Chojrakiem Tchórzliwym - zawsze mi się wydawało, że ujadał jak wszyscy krzyczeli, a potem podkulał ogon, Gosiewski - Pandą, a Kownacki - Homerem Simpsonem:)
3. Prezes nie chce wyjść wpuścić drugiego prezesa do pracy ( Farfał - Szwed)
4. Brudziński (ten od Madonny) chce zostać prezydentem - z ulgą czytamy w rozwinięciu tekstu - że tylko Szczecina:(

Mając pełną świadomość tragedii które ostatnio się wydarzyły,  uważam, że jest absurdalnie zabawnie:)

środa, 16 września 2009

Freudowskie przejęzyczenie - infantylizacja cz. II

Lepper: "dwa cyca" Peja: " jesteś dziwka" - pierwsze info, które można przeczytać dziś na portalu tvn 24.

Czy to kurs językowy dla obcokrajowców? w końcu to zawsze najpierw przekleństw uczymy się od native'ów mających ubaw z uczących się ich języka.

Kobiecie nie wypada się nawet tym zajmować.

wtorek, 15 września 2009

Teoria Barbera o papce Gerbera - infantylizacja cz. I

Książka Benjamin Barbera „Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i połyka obywateli” uczuliła mnie dziś na popularne i zgrabnie przez autora nazwane postępujące zjawisko infantylizacji społeczeństwa. Chodzi o to, że młodsi chcą być bardziej dorośli a dorośli chcą się odmłodzić. W ten sposób powstaje jednolita papka – jeszcze bardziej łatwa do urobienia przez marketingowców.

Naturalnym mechanizmem stają się zatem w dobie ciągle wzrastającej średniej wieku społeczeństwa wszelkie zachowania starające epatować młodością ducha czy nawet dziecięcą naiwnością i spontanicznością.

Definicyjnym ( akademickim;)przykładem tego zjawiska jest naturalnie niepokonany mistrz poppolityki czyli Janusz Palikot, aczkolwiek peleton zaczyna się wydłużać.

Dzisiejsze faux pas premiera aż chce się zobrazować na rysunku Mleczki pokazującym małego Donalda chichrającego ze śmiechu z głupoty, którą zrobił. Ale jaja!! Premier nie przypiął siatkarzom medali do klap, lecz wręczył w pudełkach – co na salonach oznacza sposób honorowania zmarłych. Wydarzenie opatrzono jakże zabawnym i chwytliwym tytułem "Tusk umiercił siatkarzy" i liczba odsłon rosnie:)
Potwierdza się więc teoria Barbera, iż podświadomie cały czas czując starość ( a w przypadku Tuska skrajnie - nawet o śmierci) postępujemy spontanicznie dziecięco i taki chcemy zachować wizerunek.

Ukierunkowując się na ten temat spostrzegłam nawet w internetowym wydaniu Gazety Wyborczej, zakładkę "nekrolog", której nigdy wcześniej nie widziałam...

A może koninkturalizm infantylny dopadł także naszych dziennikarzy? Tylko jaki oni będą mieć z tego utarg na przyszłosć... skoro ciągle będą karmić nas mdłymi tekstami jak papki obiadków dziecięcych Gerbera?! Czy ich czytelnik będzie się rozwijał?..

poniedziałek, 14 września 2009

Białoczerwoni: Czerwoni ze szczęścia, biali jak tabula rasa?


Czyli o radościach i głupocie sportowców
Pierwsze strony gazet okupuje najbardziej przeze mnie zlaicyzowana (celowo) dziedzina aktualności. Chodzi oczywiście o sport. Jakieś stanowisko jednak na jego temat mam – mimo, że mogę się narazić na bicze i lincze nawet tych, których kocham.
Otóż stereotypowo uważam, iż jak to zgrabnie wyraził się Pan Mateusz Matczak na redlog.pl : „Bardzo często zawód piłkarza kojarzony jest z ogólnym brodzikiem intelektualnym” z jakże wspaniale pasującym do tego zdjęciem. 


W tę stylistykę doskonale wpisuje się wyznanie jednego z siatkarzy po wczorajszym wygranym meczu z Francją. „Ostatniej akcji nie pamiętam” – mówił, co świadczy o źle wykształconej pamięci zawodników. Drugi w tym tygodniu dowód na „brodzik intelektualny” to problemy ze zdymisjonowanym trenerem Benhakerem. Stefan Szczepłek pisał rok temu o kadrze tak: Leo Beenakker dał nam trochę radości i tyle samo złudzeń. Podstawowa różnica między nim a poprzednikami sprowadza się do tego, że teraz w kadrze mówi się po angielsku, a myśli po holendersku. Gra się, jak dawniej, po polsku.
To może byc kolejny dowód na to, że niepowodzenia nie wynikają ze słabych zdolności naszych sportowców, ale na przykład problemów komunikacyjnych między nimi. Czy rzeczywiście dobrze mówią po angielsku, czy oni w ogóle się rozumieją? Inna gwiazda polskiego futbolu Pan Tomaszewski twierdzi, że nie ma w tym żadnego problemu ponieważ język piłkarski jest jak esperanto. Sprawy językowe? Proszę pana! A po co mu ten język? Dobrzy piłkarze rozumieją się bez słów. Wiele razy grałem w reprezentacji świata i choć to były innego typu mecze, to jakoś nigdy nie było problemów z dogadaniem się, zgraniem. Rozumieliśmy się i na boisku, i poza nim. Piłkarski język jest jak esperanto, jest uniwersalny - uśmiecha się Tomaszewski:)

Czyli mam rozumieć, że są jak artyści?... O to chodzi? ... Proszę wszystkich mężczyzn lub sportowych zapaleńców mnie czytających o wytłumaczenie...
Proszę wybaczyć wszelkie oznaki empiryzmu fotelowego, ale mam w tym wielką frajdę.*
Empiryzm zdroworozsądkowy bywa pogardliwie nazywany empiryzmem fotelowym. Sens tego uwłaczającego wyrażenia wiąże się z kimś siedzącymprzy biurku, rozwijającym jakąś teorię, a następnie wybierającym selektywnie dane i wydarzenia, które tę teorię podtrzymują ( nie wiem gdzie to znalazłam ale jest genialne!!!!

 


Czerwoni ze wstydu i biali jak tabula rasa!!!    - czyli 3 lata więzienia za in vitro
Czerwonym ze wstydu jest się słuchając jednej z genialnych propozycji wniesionych do głosowania w Sejmie RP, mającą uprawomocnić pomysł skazywania na karę więzienia kobiety/lekarzy/dawców/dzieci?, które zdecydują się na in vitro. Myślę, że to skandaliczna wiadomość z ostatnich paru dni. I niezapisane białe karty pamięci w głowach x posłów, którzy głosowali za przyjęciem ustawy. 3 lata, które przewidziano dla kobiet mających być skazanymi za in vitro, przydałoby się raczej tym wieszczom bioetyki na uzupełnienie elementarnej wiedzy na temat wpływu nauki na nasze życie. Przecież wymyślono już wiele skrajnych pomysłów szalonych naukowców, ale zawsze czuwano aby nie zagroziły naszemu życiu. Człowiek instynktownie chroni się przed samounicestwieniem i śmiercią – świadczy o tym właśnie chęć posiadania dzieci dzięki in vitro. 350 lat zajęło mu uznanie teorii Galileusza. Ile lat zajmie uznanie in vitro? - pytał Bartosz Arłukowicz.

I najbardziej genialny komentarz, który pozwolę sobie przytoczyć i który powalił mnie na kolana błyskotliwością:  Ponad 2000 letni Kościół nigdy się nie spieszył. No bo jak tu ocenić fenomen in vitro? Wczoraj dopuszczalny, dzisiaj - nie, jutro może znowu - tak! Jedni mogą, inni grzeszą? A ja wierzę, że to Bóg decyduje o tym co już ludzie odkryli i co jeszcze odkryją. In vitro także. Nie słucham różnych księży nazywających się - Ojcami. Mam własne zdanie i SAM rozmawiam o tym z Bogiem, którego przyjście na świat było chyba bliższe in vitro niż tradycyjnym narodzinom. I takie rozważania polecam odwiedzając piękne nasze kościoły. AZET

Ja również – lepiej bym tego nie ujęła!!!! Wspaniała przenikliwość!!! Hasło na kampanię społeczną uświadamiającą i w ogóle chapeaux bas!!!
Co o tym sądzicie???



 

środa, 9 września 2009

Nie wiemy co to inflacja ale umiemy jeździć na sankach

Czytając dzisiejsze doniesienia medialne i "kolażując" je można by pomyśleć, że jesteśmy narodem, który wie i umie bardzo mało - albo nawet mniej niż wcześniej. W kraju absurdu to możliwe. Słysząc przecież dzisiejsze wyjaśnienia Pana Leppera – znów głupi czytelnik i mały obserwator nie wie, kto tutaj ma rację. Możemy zaufać tylko naszej intuicji. No i mieć dystans - najlepiej uprawiając sport.

Ile jeszcze nie wiemy:
Okazuje się w dzisiejszych krzyczących zeznaniach medialnych, że to nie Pan Expremier „bien bronzé” (fr.dobrze opalony) – czyli Lepper - jest winny afery gruntowej, ale PIS. Z dnia na dzień coraz mniej wiemy również (ale coraz więcej domysłów snujemy) na temat tego jak uratuje się stoczniowców. Uspokoić rządzących albo usprawiedliwić ich potknięcia i złe decyzje może jedynie dzisiejsza publikacja nt. stanu wiedzy ekonomicznej Polaków. To jakby odpowiedź na roszczenia społeczne różnych grup, które powinny zrozumieć dziurę budżetową i że z próżnego to i Tusk nie naleje. „ Z najnowszych badań zleconych przez Fundację Kronenberga działającą przy banku Citi Handlowy wynika, że ponad 60 proc. Polaków ocenia swoją wiedzę finansową jako słabą lub bardzo słabą.” – podaje Rzeczpospolita.
A co już umiemy:
Gdyby wierzyć mediom, okazuje się że nastąpił postęp w dziedzinie naszego sportu narodowego. Nie jest nim już sarmackie picie alkoholu lecz... leżenie na kanapie. Według uwielbianych przeze mnie badań sondażowych o lekkiej tematyce, sportem, który potrafi uprawiać najwięcej z nas jest jazda na rowerze – podobno umie to robić 89 % Polaków. Reszta to pewnie ci, którym odebrano prawo jazdy za czasów królowania poprzedniego sportu narodowego.
Na drugim miejscu jest ... Uwaga uwaga! jazda na sankach bo aż 63 %.
Ponadto nasz prezydent czynnie propaguje swoją postawą umiłowanie do jeszcze jednej dyscpyliny sportu – koszykówki, z zamachem do załadowania ustawy medialnej do kosza (na pewno za trzy punkty). Tym samym rzutem do kosza stacza pierwszą rundę walki bokserskiej z Sarkozym, któremu swym dzisiejszym zamiłowaniem do koszykówki daje dziś pstryczka w nos. Wiadomo, że żeby dobrze grać trzeba być wysokim. Niestety Sarko ma bardzo zły PR jeśli chodzi o swój wzrost. Ale jak się okazuje potrafi zamienić mankament swojego wyglądu w atrybut, który nosi wręcz znamiona wyjątkowości. Niski wzrost bowiem był dziś warunkiem koniecznym do spotkania się załogi jednej z belgijskich fabryk wyposażenia samochodowego z Prezydentem Sarkozym. Tylko najmniejsi mieli szansę z nim porozmawiać. Nicolas podobno lepiej czuje się w towarzystwie maleństw i lepiej wyglądają wówczas zdjęcia. Ach ta Francja!
I ostatnia dawka w dziale " a co już umiemy" - wychwycona przez Panów ze Szkła Kontaktowego: zamiłowania Ministra Grabarczyka do tańca i wężowych ruchów.
A to trzeba po prostu zobaczyć! Chwilowo nie mogę wkleić filmu więc link: http://www.tvn24.pl/2262786,28378,0,0,1,wideo.html

środa, 2 września 2009

Uniki od polityki

Polityka opierać powinna się na działaniu, podejmowaniu szybkich i trafnych decyzji, z poszanowaniem praw. Tymczasem coraz częściej obserwuję jeszcze niezrozumiałe  (chyba z racji mojego wieku) umizganie się od ich realizowania. Okazuje się, że uniki są również częścią strategii politycznej.

Przyznam że jako osobę nie znającą się na polityce i w kolażu opisującą wydarzenia medialne z punktu normalnego odbiorcy – dziwi mnie, że obecność bądź brak jakiegoś przywódcy państwowego na uroczystościach oznacza od razu brak szacunku, pokazanie braku swej przychylności. To trochę jakby być zaproszonym na imprezę i nie przyjechać bez wytłumaczenia. Ale w przypadku gry politycznej całe wytłumaczenie dają natychmiastowo media, tak jak na prywatce plotki.

Juz kilka dni wstecz wiedziano, że na obchodach rocznicowych wojny Obamy nie będzie. Czy ucieczka jest metodą? Czy szczera rozmowa byłaby złym posunięciem politycznym? Czy Julia Tymoszenko uciekła wcześniej z Westerpaltte właśnie dlatego, że Putin i Tusk tak się ze sobą „zbratali”. Czy uciekinierzy obmyślają w swoim ojczystym kraju strategię działania, która uległa drastycznej zmianie wskutek nieprzewidzianych zdarzeń? Czy może metodą i sygnałem sprzeciwu jest sam fakt ucieczki z miejsca zdarzenia? A może spekulacje jakie to wywołuje?

Drugi rodzaj uniku, który zwrócił moją dzisiejszą uwagę ma trochę inny charakter. To unik od obowiązku wynikającego z członkostwa w Unii Europejskiej. Rola uniku a raczej wymigiwania się od obowiązku przypadła premierowi Włoch Berlusconiemu, który sprzeciwił się przyjęciu do Włoch 75 libijskich imigrantów. Kroki, które zamierza podjąć Berlusconi są radykalne. Premier grozi, że jeśli Bruksela nie pomoże jego krajowi w rozwiązaniu problemu nielegalnej imigracji, Włochy zablokują funkcjonowanie Unii Europejskiej i zażądają dymisji wszystkich komisarzy!!!! Unik od obowiązku czy obiektywna polityka nieskalana dążeniem do europejskości za wszelką cenę połączona z pewnością siebie?

Trzeba zatem odróżnić unik bierny od uniku zamierzającego wzniecić ogromną burzę...