Święta wydają mi się jeszcze większym karnawałem niż karnawał sam w sobie... To jest centrohandlowy szał, ścisk, gwar, wyznania miłości, zmienianie pieluch dzieci w holach, kolejki u lekarzy... To także zapach zlodzonej krwi ryb zmieszany z obietnicą pieniędzy dla rybaków i trzepot łusek w foliowej reklamówce... to skorupki od jajek do masy i bolący brzuch od wylizywania paluchem surowego ciasta na pierniki.... to radosne oczekiwanie, podniecenie prawie jak motylki w żołądku na wiosnę... to także feliz navidad... bitwy śnieżne i rżenie koni sparowane w przemarzniętym powietrzu.. łupinki mandarynek i złote orzechy...picie wódki schowanej w kurtce przez wężyk i wciąganie powietrza przy komunii żeby nie wydzielać zapachów...
W karnawale, bynajmniej kiedyś tak wierzono, trzeba w tańcu skakać wysoko, bo jak wysoko skaczemy tak wysoko urosną plony... przed świętami trzeba dużo podskakiwać do podskoczonych już cen:D rzucajmy pieniądze jak kolorowe confetti!!!
Święta są piękne!!! karnawał jest już w pełni!!!