W pisaniu bloga grunt to systematyczność ... jeśli nie - to wszystko runie jak domino dotknięte przez Wałęsę na cześć obalenia muru.
Ja trochę z tą systematycznością nawalam - aż mam ochotę powiedzieć samej sobie „spieprzaj dziadu”- motyw, który pojawi się wkrótce na monecie (7 zł), za którą będę mogła sobie kupić piwo studenckie.. Powiedzieć samej sobie „Spieprzaj dziadu” albo wykrzyknąć: „ Pieprzę Cię miasto”. Bo czy za wszystko mam obwiniać samą siebie?!
Trudno o optymizm nawet jeśli mieszka się w Poznaniu, który jest miastem optymizmu, a „reszta to know how”.
„W Tobie sobie mieszkam, co nie znaczy, że spieprzam lub że się dobrze czuję, bo...” tak samo jak do mieszkańców innych miast dociera do mnie wiadomość o wzroście cen papierosów.. A poza tym Francuzi tak czy inaczej wymówią sztandarowe hasło know how jako „noł ał” (przypominam, że nie wymawiają "h")– i nici z wizerunkowych kampanii za 300 tys na CNN. Marketing szeptany nie zadziała... Co to ma w ogóle znaczyć „Come for businness, stay for pleasure” ? – chyba tylko konflikt interesów. Albo parafraza piosenki Marii Peszek „Pieprzę Cię miasto” albo raczej „Pieprzę Cię w mieście” albo jeśli chodzi o pieniądze - to właśnie „Spieprzaj dziadu”...? Ale chapeaux (im) bas, że nie pochwali się po raz kolejny koziołkami, bo zerwałoby styki w CNN od takiej mocy atrakcji.
A propos styków i zasilania, kolejny region promuje z kolei hasło: „Wyłącz napięcie, włącz zasilanie”. Trzeba przyznać, że marketingowcy z lubelskiego to nie lada ryzykanci, żeby prezentować niezbyt proekologiczne podejście w kwestii oświetlania domu wraz z leżącą na środku łąki kobietą w wannie.
Ponadto jest to motyw, poruszający wrażliwy ostatnio kontekst. Przypomina mi ostatnią aferę przeciwko Sarkozy’emu który rzekomo, naraził Pałac Elizejski na krociowe wydatki, fundując sobie prysznic przenośny... I nie wierzę, żeby przy robieniu tego zdjęcia kąpała się tylko 3 minuty, jak nakazał Chavez. „Jesteś jak ciasto – miasto pasożycie”
W reklamie trzeba brać pod uwagę kontekst kulturowy – a zachęta do turystyki matrymonialnej w pierwszym i marnotrawstwa zasobów w drugim przypadku – to niebezpieczny krok:)
„Pieprzę Cię miasto, chodzę własnymi drogami”:):)