sobota, 27 marca 2010

Kapcie rozklejki czy prawdziwy Winnie the Pooh na klacie?


Widmo Disney'a pojawiało się w moim życiu już kilka razy. W dzieciństwie kilkunastokrotnie dzięki bajecznym bajkom, potem przez niepoważną pracę w świecie Disneya, a następnie nieco bardziej poważną;) polegającą na kreacji produktów dla dzieci z grafiką Disneya. Zaczęło się jak CV, ale to wszystko, dlatego, żeby było jasne, że wiem, o czym mówię.
Przyznam, że bajkowy koncern jest niezwykle skrupulatny jeśli idzie o wszystkie wymogi dotyczące wyglądu swoich produktów, a zwłaszcza grafiki. Kubusie, Tygrysy, kokardka na ogonie Kłapouchego raz nos Króliczka mogą mieć tylko jeden przeznaczony im kolor Pantone. Konkretene owady nadają się tylko na produkty dla dziewczynek a inne tylko dla chłopców, jeszcze inne tylko dla unisexu...(btw. zawsze mnie intrygowało na kim robią badania marketingowe dla unisexu..). Beztroska zabawa w wybieranie scenerii dla Kubusia na nocnik zapachowy z melodyjką albo przewijak do zmiany pieluchy staje się powoli  dla pracownika działu marketingu koszmarem. Ale kiedy stawia się na jakość-trudno- trzeba wymagać. A diabeł tkwi w szczegółach. Dosłownie.
Jaki diabeł? Globalizacyjne marnotrawstwo. Całkiem zdrowe i świeże jedzenie w wiosce Disney'a jeśli nie zostanie zjedzone tego samego dnia zostaje beztrosko wywalone na śmietnik. Robin Hoody, które ośmielą się je przekazać biednym giną. Tysiące kurtek z podrobionym Winnie the Pooh nie mogą trafić na rynek, bo nie wiadomo jakiej są jakości. Kubuś jest z pewnością nie tego koloru co powinien , bo moje eksperckie oko już to wykryło, ale nie w tym rzecz. Na szczęście w komunikacie prasowym Disney może powiedzieć, że chodzi tu o jakość materiału, który na przykład może powodować uczulenia. O wiele łatwiej niż zapytać firmę produkującą podróbki o certyfikaty jakości,a potem przyszycie kolorowej łatki na Kubusia przez ludzi dobrej woli, jest więc spalić wszystkie i wyprodukować nowe w metropolisie Disneya z prawdziwym ewoluującym graficznie pod czujnym okiem grafika i tylko w zależności od kolorystycznych i kinowych trendów .
W materiale tvn-u wypowiadająca się siostra przekonana jest, że lepiej jest dać kapcie rozklejki, niż chodzić na boso. Aferę nazywa faszyzmem biurokratycznym. Izba Celna w Gdyni również jest bardzo hojna: "Rocznie rozdajemy instytucjom charytatywnym kilka tysięcy sztuk rzeczy - mówi Marcin Daczko, rzecznik Izby Celnej w Gdyni. - Oczywiście po odpruciu czy zaprasowaniu podrobionego znaku towarowego. Robi to zwykle obdarowana organizacja pod naszym nadzorem. Ostatnio rozdaliśmy setki koszulek i spodni za zgodą Diesla, pod koniec kwietnia rozdamy 800 koszulek i spodni Diesla i Hugo Bossa." Każdą słabość można wykorzystać. Kiedy tak szalenie popularny jest CSR o wiele poprawniejsze byłoby rozpoczęcie wielkiej kampanii naszywania łatek pod hasłem dbania o najlepszą jakość i los najbardziej potrzebujących i puszczenie to w media. Czyż nie?

Brak komentarzy: