niedziela, 22 sierpnia 2010

Praprzysłowia z wielkiej gęby

Artyści, tak samo jak kościół, teoretycznie nie powinni włączać się w debatę polityczną. Sztuka musi być apolityczna twierdzą niektórzy. Jaka jeszcze grupa nie powinna klarować swych poglądów?! Czy może dlatego dobrzy i bezpieczni są anonimowi blogerzy, którzy najczęściej nie ujawniają swojej przynależności zawodowej??

Sztuka musi być apolityczna, jak kościół. Nie! ze sztuką jest inaczej... Ona powinna opiniować w sobie tylko właściwy i szczery sposób. To ona wpływa na kształt estetyczny tego, co się wokół nas odbywa. Ma prawo zabrać głos, kiedy estetyka prawdy i wolności słowa staje się paragrafem w ustawie albo puntem w dokumencie oskarżenia.

Polityka wpływa na wszystkie sfery życia, więc tak samo jak dotyka kościół, tak samo dotyka sztukę, a zatem ma ona prawo dać głos. Również sztuka, a nie sama polityka czy filtr mediów, wywołuje debatę. Dlatego warto byłoby wziąć ją pod uwagę, jeśli uważamy się za światłe europejskie państwo.

Inną sprawą jest to, że sztuka nie jest instytucją jak kościół, który wypowiada wieloma małymi ustami łączącymi się w jedną wielką gębą te same praprzysłowia. Poszukiwacze sztuki nie czerpią jedynie z usta teatru dnia ósmego... a on sam nie ma setek, tysięcy tych samych małych gęb, które mówią to samo. Sztuka, w przeciwieństwie do Kościoła ma wiele małych usteczek, degustujących wiele smaków, o otwartych i chcących poszerzać horyzonty kubkach smakowych. A strawiony przez nią pokarm nie wychodzi kloaką jak fekalia rzucone w tablicę odsłoniętą przed pałacem prezydenckim.

Dlatego uważam, że artyści mimo, że utrzymywani z pieniędzy państwowych mają prawo mówić, co myślą i mają prawo walczyć o wolność słowa. I osobiście cieszę się bardzo, że artyści dzisiejsi a już zwłaszcza Ci z racjonalnej ziemi poznańskiej, stąpają twardo po ziemi i widzą rzeczywistość wokół siebie. Cieszy mnie, że reagują na to, co dzieje się w życiu politycznym, tym bardziej, że nie jest to walka w czyimś interesie, ale walka o to by swobodnie móc myśleć i wypowiadać się. Cieszę się, że nie są zamknięci w swoim dekadentyzmie popijając wiśniówkę i walcząc o zmniejszenie akcyzy na alkohol w knajpach, ale o to, żeby nie zawiązywać nam języka. Bo wówczas nawet przy małej akcyzie i dużej dawce rozluźniającego alkoholu będziemy musieli mieć zamknięte usta. I jaka z tego radość?

Brak komentarzy: