poniedziałek, 14 września 2009

Białoczerwoni: Czerwoni ze szczęścia, biali jak tabula rasa?


Czyli o radościach i głupocie sportowców
Pierwsze strony gazet okupuje najbardziej przeze mnie zlaicyzowana (celowo) dziedzina aktualności. Chodzi oczywiście o sport. Jakieś stanowisko jednak na jego temat mam – mimo, że mogę się narazić na bicze i lincze nawet tych, których kocham.
Otóż stereotypowo uważam, iż jak to zgrabnie wyraził się Pan Mateusz Matczak na redlog.pl : „Bardzo często zawód piłkarza kojarzony jest z ogólnym brodzikiem intelektualnym” z jakże wspaniale pasującym do tego zdjęciem. 


W tę stylistykę doskonale wpisuje się wyznanie jednego z siatkarzy po wczorajszym wygranym meczu z Francją. „Ostatniej akcji nie pamiętam” – mówił, co świadczy o źle wykształconej pamięci zawodników. Drugi w tym tygodniu dowód na „brodzik intelektualny” to problemy ze zdymisjonowanym trenerem Benhakerem. Stefan Szczepłek pisał rok temu o kadrze tak: Leo Beenakker dał nam trochę radości i tyle samo złudzeń. Podstawowa różnica między nim a poprzednikami sprowadza się do tego, że teraz w kadrze mówi się po angielsku, a myśli po holendersku. Gra się, jak dawniej, po polsku.
To może byc kolejny dowód na to, że niepowodzenia nie wynikają ze słabych zdolności naszych sportowców, ale na przykład problemów komunikacyjnych między nimi. Czy rzeczywiście dobrze mówią po angielsku, czy oni w ogóle się rozumieją? Inna gwiazda polskiego futbolu Pan Tomaszewski twierdzi, że nie ma w tym żadnego problemu ponieważ język piłkarski jest jak esperanto. Sprawy językowe? Proszę pana! A po co mu ten język? Dobrzy piłkarze rozumieją się bez słów. Wiele razy grałem w reprezentacji świata i choć to były innego typu mecze, to jakoś nigdy nie było problemów z dogadaniem się, zgraniem. Rozumieliśmy się i na boisku, i poza nim. Piłkarski język jest jak esperanto, jest uniwersalny - uśmiecha się Tomaszewski:)

Czyli mam rozumieć, że są jak artyści?... O to chodzi? ... Proszę wszystkich mężczyzn lub sportowych zapaleńców mnie czytających o wytłumaczenie...
Proszę wybaczyć wszelkie oznaki empiryzmu fotelowego, ale mam w tym wielką frajdę.*
Empiryzm zdroworozsądkowy bywa pogardliwie nazywany empiryzmem fotelowym. Sens tego uwłaczającego wyrażenia wiąże się z kimś siedzącymprzy biurku, rozwijającym jakąś teorię, a następnie wybierającym selektywnie dane i wydarzenia, które tę teorię podtrzymują ( nie wiem gdzie to znalazłam ale jest genialne!!!!

 


Czerwoni ze wstydu i biali jak tabula rasa!!!    - czyli 3 lata więzienia za in vitro
Czerwonym ze wstydu jest się słuchając jednej z genialnych propozycji wniesionych do głosowania w Sejmie RP, mającą uprawomocnić pomysł skazywania na karę więzienia kobiety/lekarzy/dawców/dzieci?, które zdecydują się na in vitro. Myślę, że to skandaliczna wiadomość z ostatnich paru dni. I niezapisane białe karty pamięci w głowach x posłów, którzy głosowali za przyjęciem ustawy. 3 lata, które przewidziano dla kobiet mających być skazanymi za in vitro, przydałoby się raczej tym wieszczom bioetyki na uzupełnienie elementarnej wiedzy na temat wpływu nauki na nasze życie. Przecież wymyślono już wiele skrajnych pomysłów szalonych naukowców, ale zawsze czuwano aby nie zagroziły naszemu życiu. Człowiek instynktownie chroni się przed samounicestwieniem i śmiercią – świadczy o tym właśnie chęć posiadania dzieci dzięki in vitro. 350 lat zajęło mu uznanie teorii Galileusza. Ile lat zajmie uznanie in vitro? - pytał Bartosz Arłukowicz.

I najbardziej genialny komentarz, który pozwolę sobie przytoczyć i który powalił mnie na kolana błyskotliwością:  Ponad 2000 letni Kościół nigdy się nie spieszył. No bo jak tu ocenić fenomen in vitro? Wczoraj dopuszczalny, dzisiaj - nie, jutro może znowu - tak! Jedni mogą, inni grzeszą? A ja wierzę, że to Bóg decyduje o tym co już ludzie odkryli i co jeszcze odkryją. In vitro także. Nie słucham różnych księży nazywających się - Ojcami. Mam własne zdanie i SAM rozmawiam o tym z Bogiem, którego przyjście na świat było chyba bliższe in vitro niż tradycyjnym narodzinom. I takie rozważania polecam odwiedzając piękne nasze kościoły. AZET

Ja również – lepiej bym tego nie ujęła!!!! Wspaniała przenikliwość!!! Hasło na kampanię społeczną uświadamiającą i w ogóle chapeaux bas!!!
Co o tym sądzicie???



 

Brak komentarzy: