wtorek, 20 października 2009

Motylki i ćmy

Na kanwie frustracji poprzedniego wpisu doszłam mimo wszystko do interesującej obserwacji.
Jeśli chodzi o informacje katolickie: typu: święcenie Popiełuszki bądź pojawienie się alternatywy dla o.Rydzyka w Toruniu to bardzo trudno się do tego przyznać, ale mnie i moich rówieśników interesują one w dość ograniczonym stopniu. Duża część z nas, w dniu, kiedy zmarł papież (a był to weekend) – nie wiedziała dlaczego wyrzucono nas z imprezy. Większość nie wie też, dlaczego papieża powinno się cenić, za jakie dokładnie słowa... Albo dlaczego bijemy się o to, żeby stał się święty jak najszybciej – przecież jeśli jest święty, to dlaczego trzeba nadawać mu jakis tytuł uznania?! Najczęściej poruszenie takiego tematu powoduje przeskoczenie kanału tv, wciśnięcie krzyżyka w okienku albo przewinięcie strony gazety.

Tych relikwii trzymają sie za to osoby w średnim wieku – nieskutecznie przekazując nam pamięć o tych wielkich ludziach. Przekazują za to towarzyszące im cierpienie, śmiertelną powagę nie potrafiąc się w nas wczuć i przemycić czegoś bliskiego tym czasom. Wina nie leży oczywiście po jednej stronie - bo my też niekoniecznie staramy się to zrozumieć. Ta krzywda bądź powaga była niezaprzeczalnym faktem, ale odnoszę wrażenie, że rozstrząsana jest w mediach z dużą częstotliwością.

Z tej częstotliwości może płynąć wniosek, iż osoby pracujące w mediach – najczęściej w średnim wieku – lubuja się w przekazywaniu informacji mających korzenie w ich młodości. Wydarzenia wyżej wymienione są ważne, owszem. Natomiast, kiedy młodzieńcza działalność a czasem zabawa w podziemie we wczesnej młodości – staje się głównym problemem społecznym, zaczyna to byc irytujące. Najważniejsze stają się zatem kwestie przecieków, przynależności partyjnej, niepewnej przeszłości członków partii. Często zastanawiam się, czy kiedy pokolenie będące obecnie u progu dorosłości, które za 10/20 lat opanuje media z podobną dokładnością będzie udowadniać, że to, co przeżyli za swoich czasów powinno byc najbardziej roztrząsanym wątkiem?...

Nie ujmuję w żadnym razie doświadczenia i mądrości starszych ode mnie, bo nie mam do tego prawa, odwagi ani na tyle bezczelności. Ale tutaj chodzi również o kwestię działania - czytanie i rozpamiętywanie nie buduje relacji i społecznego porozumienia. My nie musimy należeć do partii aby wyjechac za granicę. Chcemy działać i chcemy mieć działające autorytety, o których będziemy mówić w wiadomościach za 20 lat.

Jaki będzie główny wątek wybrany przez nas?...tego jeszcze nie wiem – z pewnością jakiś bardziej optymistyczny.. Może w ogóle nic nie bedziemy rozpamietywali, bo „nie mamy żadnych tradycji, świętości” a zainteresowanie aktywnością obywatelską najczęściej sprowadza się do podejścia znanego w sieci motylka ( którego nie powinnam linkować, ale to zrobię).
WSPÓŁPRACA: MARIOLA

19 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Czytając tego bloga zawsze zastanawiam się ilu żurnalistów bawi się tu w anonimowych blogerów (autentyzmu więcej i dynamiki, moi drodzy!;)Pozdrawiam. Maminsynek.pl;)

Kolaze medialne pisze...

Pomyłka! 1 żurnalista (jeśli w ogóle żurnalista)chyba, że ma Pan(i) na myśli komentującego:) Mariola z kolei to moja współlokatorka i często inspiratorka:) dla nikogo nie piszę - więc tym bardziej mi to schlebia (chyba, że słowo "żurnalista" jest ironiczne)
Nieautentyczne..? hmm... - a mogę prosić o przykład?
No fakt - jeśli Pan(i) nie chce mówić o czym jest tekst a jedynie, "kto" albo "jak" go pisze - to rzeczywiście może wskazywać na to, że nie jest dynamiczny..
Dziękuje za uwagę i mimo to zapraszam do dyskusji odnośnie tego o czym piszę.
Pozdrawiam:)

benfranklin pisze...

@Kolaże Medialne: Ależ proszę się nie irytować na biednego anonimowego maminsynka.pl. Komentujący nie ma nic wspólnego z szeroko pojętym żurnalizmem (pojmowanym zarówno ironicznie jak i dosłownie). Szczerze to jest on małą i żałosną postacią, ale zawsze można jego komentarz usunąć jeśli coś nabroił (a to mogło się poczciwemu, staremu wirtualnemu frustratowi przydarzyć w ferworze surfowania po zajadłych i wstrętnych w swej odrazie antypisowskich cichociemnych portalach;). Co do meritum to poważni blogerzy (nie tacy jak maminsynek.pl) zabierali już głos w tym temacie, w różnych miejscach. Obecnie są zajęci poważniejszymi kwestiami (również związanymi z przyszłością, ale niekoniecznie w sensie futurologicznym;)Proszę wybaczyć maminsynkowi.pl jego marne zachowanie.Nie zasłużył na potępienie;)

Kolaze medialne pisze...

Oczywiście, że nie usunę komentarza! Wedle życzenia zrobiło się autentycznie ..;)
benfranklin : A propos: czy Pan usunął mój komentarz na swoim blogu? (teraz do mnie dotarło, że byłby Pan zdolny to zrobić;>). Polecałam Panu dobry kawałek na kryzys http://www.youtube.com/watch?v=d15MBSwHoa4
Pozdrawiam!

benfranklin pisze...

Nie, żadnego komentarza tak naprawdę nie chciałem tam usuwać, ale nie chciałem też dopuścić do nieprzyjemnej sytuacji;)Również pozdrawiam.

Molka pisze...

Kolazemedialne: nie roztrząsam już moze wątku maminsynka.pl, już mu starczy, myślę.
Natomiast w kwestii medialnego roztrząsania cierpień i klęsk, ciekawą uwagę ostatnio usłyszałam na ten temat. Mianowicie pewna osoba oburzała się niezmiernie (mając przy tym 71 lat), jak bardzo Polacy lubią się nad sobą użalac i jak bardzo celebrowanie klęsk weszło już niektórym w krew.
Może być też tak, że "naród" (jakkolwiek szumnie to obecnie brzmi) przyzwyczajony do ciągłej beatyfikacji naszych niezasłużonych klęsk mieszając to z polską tendencją do "bycia na nie", staje się w ten sposób narodem stosunkowo łatwo podlegającym manipulacjom.

Nie wiem ile w tym, prawdy, ale dało mi do myślenia.

pozdrawiam Autorkę,
Parafka

Kolaze medialne pisze...

papka medialna tzw... ja to wiązałam ostatnio z jeszcze innym zjawiskiem, a mianowicie postępującą infantylizacją. Zerknij: http://kolazemedialne.blogspot.com/2009/09/teoria-barbera-o-papce-gerbera.html
Ale to oczywiście zależy od tego jaki kanał tv się ogląda - tvn to hołd młodości i dobrej zabawy a tvp retransmisje z rocznic i mszy sw.. - wiec: A chacun sa manipulation;) - czyli: Każdy ma swoją manipulację.
Pozdr.

Molka pisze...

Racja, nie da się ukryc, że postępująca infantylizacja kroczy już siedmiomilowymi butami.
Zastanawiałam się też, z czego to może wynikac. Ale czy przez to, że informacje formułowane są w coraz prostszy i nieociosany sposób nie docierają do większej ilości osób?
Spójrzmy... zdanie zawierające 5 "trudnych słówek", które jednocześnie ujmują sprawę dokładnie tak, jak chciał autor: trafi do zawężonego grona odbiorców rozumiejących te 5 słówek.
Jeśli się to rozstrzeli i wytłumaczy łopatologicznie, więcej osób przeczyta (nie mówię, ze zrozumie...).
Oczywiście nie chodzi mi też o to, że przeintelektualizowane teksty są doskonałe tylko ze względu na te umowne 5 słówek.
Ale jeśli na portalu pewnego dziennika widzę opis "kryzysu gospodarczego", który jest pojęciem złożonym i nieoczywistym, a napisany jest jakby chodziło o rozwiązanie rebusa, pod artykułem znajdziemy komentarze typu "wszystko przez pisiory" albo "i dobrze wam tak, ja trzymam kase w domu pod materacem" itp itd. Żadnych merytorycznych kwestii... bo i po co?
rozpisałam się... wybacz :)
pozdrawiam,
Parafka

benfranklin pisze...

@parafka: Dziwi mnie trochę Twoje podejście do tematu, bo niestety w ogóle nie bierzesz pod uwagę genezy tego zjawiska (czy też bardziej infantylnie) nie stawiasz kluczowego ("starojaruzelskiego") pytania: kto za tym wszystkim stoi? Otóż, moim zdaniem, (i tu wracamy do domu;) stoją za tym ludzie mediów, a szczególnie czołowych w ostatnich latach tytułów prasowych jak np. stary "Dz", "Wprost" oraz telewizja TVN 24. To oni uznali że poprzez infantylizację najłatwiej manipulować ludźmi i czynili to bez żadnych zahamowań. Nie są i nie były to też nigdy media liberalne. Bądźmy uczciwi do infantylizacji w poważnym stopniu przyczyniła się propaganda polityczna PiS i bliskich tej partii środowisk konserwatystów okupujących polskie media. Bez tego stwierdzenia, analiza sytuacji jest niepełna i nieprawidłowa. Pozdrawiam.

Molka pisze...

Oczywiście, w kilku słowach trudno mówić o jakiejkolwiek analizie tematu. "kto za tym wszystkim stoi", to pytanie, które w zasadzie można przypiąć do każdego problemu i za każdym razem dojść do podobnych wniosków, pod warunkiem, że do takich wniosków chce się dojść.
Jak piszę o tym, że pewien dziennik publikuje takie a nie inne teksty, nie mówię przecież, że robi to przez przypadek, albo że nie stac ich na lepsze teksty.
Media sympatyzujące mniej lub bardziej z partiami nigdy nie będą od tego wolne i tu chyba się zgadzamy.
pozdrawiam

benfranklin pisze...

@Parafka: Owszem zgadzamy się co sympatyzowania poszczególnych mediów z partiami. Ale moim zdaniem w Polsce problemem jest nie samo zjawisko (występuje na całym świecie), ale jego skala. Nie oszukujmy się, momentami ta skala jest zwyczajnie kompromitująca dla niektórych dziennikarzy czy całych tytułów. Również makiawelistyczne podejście, np: że poprzez infantylizację ściemnimy odpowiednią liczbę ludzi, aby "nasza" partia i poglądy wzięły górę w społeczeństwie przyczyniła się bardzo do obecnej sytuacji. Wydaje mi się, że po pierwszej połowie lat dwutysięcznych dla mediów pewnego typu i niektórych ludzi nie ma już po prostu miejsca. Po drugie, uważam że szkodliwe jest podejście inspirowane Ortegą y Gassetem, że ludzie mediów to te mądre wszystkowiedzące elity, a ten "gupi" infantylny naród się ściemni. Tylko "my" ludzie mediów wiemy o co chodzi, tylko "my" wiemy jak i co pisać. I chodzi o to aby "ciemnotę" urobić jak ludzika z plasteliny tak jak "chcemy". To co napisałem powyżej to właśnie katastrofa polskich mediów i środowisk je tworzących. To właśnie dlatego spadają nakłady, a zawód dziennikarza cieszy się dziś w społeczeństwie takim samym prestiżem jak dorożkarz czy woźnica.Infantylizacja (ale nie tylko)jest pochodną tegoż właśnie podejścia.Nie postawienie w tym wypadku pytania: "kto za tym stoi?" jest unikaniem debaty, odpowiedzialności i przyczynia się jeszcze dodatkowo do pogorszenia sytuacji powodując niemożność wyciągnięcia prawidłowych wniosków i zastosowania jakiejkolwiek terapii. Bez odpowiedzi na to pytanie, można co najwyżej pobiadolić sobie tu czy tam, co za różnica?. Również pozdrawiam.

Molka pisze...

Drogi Benie,
Skala zjawiska, o którym mówimy, rzeczywiście jest żałośnie wręcz wysoka, chociaż przyznam, że szerszego porównania do innych krajów nie mam, jedynie tyle, co można zaobserwować w Internecie znając ten lub ten język. No i oczywiście są opinie w mediach polskich, ale - jak ustaliliśmy - bezstronność jest wątpliwa.
Tymczasem smutne jest również to, że sympatyzowanie pewnych tytułów z partiami nie jest w żaden sposób subtelne, czy poboczne. Określanie wprost (niezamierzona zbieżność semantyczna...) swoich politycznych ciągot i przekonań jest przykre.
Tylko zasadnicze pytanie, jakie ja sobie stawiam (obok postawionego już przez Ciebie "kto za tym stoi"), to jaką realną siłę stanowią oddolne inicjatywy, których celem jest czynny opór wobec sytuacji. Oczywiście, jest wiele takich inicjatyw (zarówno indywidualnych jak i grupowych), które odnoszą spory sukces w wywieraniu wpływu i mieszaniu w tym bagnie kijem rewolty, jednak skoro proceder istnieje, a jego skala wcale się nie zmniejsza, ile jeszcze potrzeba takich inicjatyw?
Wiadomo, że nie można tego zostawiac samemu sobie "bo mój głos się i tak nie liczy". Może sposobem jest znajdowanie nowych sposobów. Z pewnością, na przestrzeni ostatnich kilku lat, blogi stały się takim medium. Ciągle jednak pytam, co jeszcze.
pozdrawiam raz jeszcze.

benfranklin pisze...

Pytanie o realną siłę oddolnych inicjatyw (np. ludzi piszących blogi) jest bardzo dobre i interesujące. Nie czuję się w tej kwestii władny do udzielenia pełnej odpowiedzi, ale pewne przemyślenia jako bloger polityczny oczywiście mam. Rola tego typu inicjatyw jest wciąż za mała (a i samych inicjatyw jest zbyt mało), ale np. zachowanie blogerów wobec tzw. afer o jakich pisały ostatnio media przychylne PiS i końcowy efekt propagandowy jest...zwycięstwem blogerów nad mainstreamowymi dziennikarzami!Nie wolno oczywiście przeceniać wciąż ograniczonej siły takich inicjatyw, ale gołym okiem widać, że ich znaczenie rośnie, a mainstreamowe dziennikarstwo śledzi blogosferę z uwagą i niepokojem.Natomiast na pytanie co będzie dalej, Pani wybaczy, nie odpowiem gdyż nie jestem wróżką;)Jak mawiali starożytni "Germanie": pożywiom, obaczim;)

Molka pisze...

Pytanie o realną siłę oddolnych inicjatyw wygrało obecnie bitwę o główny wątek dyskusji. To miło.
Chociaż ja tą kwestię rozumiem nieco szerzej. Oprócz politycznych blogerów pojawia się bowiem cały szereg (wciąż uzupełnianych) inicjatyw powiedzmy umownie "pozaktekstowych", które również przekazują pewne treści zarówno wywierając nacisk na rządzących jak i na samo społeczeństwo. Zarówno hapenningi, akcje młodych, stowarzyszenia kulturalne, debaty polityczne animowane przez studentów politologii itp itd. Zaraz obok wspomnianych blogerów politycznych.
Osobiście jestem niestety dość niecierpliwą osobą, przez co chciałabym, żeby akcje te miały natychmiastowy oddźwięk, żeby realne zmiany wprowadzane były ad hoc. To jest oczywiście niemożliwe, choć i tak coraz szerszy odbiór tych inicjatyw cieszy mnie za każdym razem.
Istotnym punktem jest niestety ciągłe ograniczanie niektórych inicjatyw społecznych poprzez nieprzydzielanie grantów w konkursach organizowanych przez urzędy miasta, gminy, ministerstwa itp. Nikt oczywiście nie prosi, żeby organy państwowe finansowały wszystkie inicjatywy, ale udzielanie dofinansowania tylko "niegroźnym" stanowi dla mnie niepodważalny dowód tego, że inicjatywy takie zaczynają coś znaczyć. Nie tylko mainstreamowi dziennikarze ale i tzw. władze również z obawą patrzą na rosnącą siłę, która wymyka się spod kontroli, a jedynym sposobem ograniczenia jest - jak zwykle - ograniczenie finansowe, które te organy skutecznie praktykują.

Kolaze medialne pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Kolaze medialne pisze...

Wow - chyba długo mnie tu nie było, ale widzę, że "przykomputerowcy" działają;)

Parafka: chyba wszyscy uważamy, że społeczno-artstyczne inicjatywy są bardziej postronne niż akcje finansowane przez państwo(tudzież lobbingowe.)
Choć nie zawsze - czy ktoś protestuje w celu podniesienia poziomu edukacji w Pl i zwiększenia funduszy na badania naukowe. Nie - ale MEN z urzędu temat choćby "muska", a GW rozpętała akcję Wyższej Szkoły Wstydu.. (na fikcyjne zdobycie magistra w 2 lata zgłosiło się pół tysiąca "studentów"). Akcje społeczne niezależne organizują zazwyczaj ludzie dorośli i świadomi swoich praw albo nota bene chcący ich wyegzekwować jeszcze więcej. Co z resztą?..

Ale czy takie akcje społ/artyst. mają rzeczywistą moc "sprawczą"?... Ich uczestnicy mogą być nazwani według mnie jedynie inicjatorami. Umieją demonstrować swoje niezadowolenie, uczulić na ważne kwestie.Owszem. Jednak niewielu z nich podjęłoby się rzeczywistej naprawy sytuacji. Przecież żeby rzeczywiście zmienić cos globalnie potrzeba.. ustawodawstwa. Może nie od razu, ale docelowo - na pewno.
Przykład: Sobotnia akcja zapalenia zniczy PZPN-owi pokazała potęgę forumowiczów do mobilizacji- mobilizacji jednodniowej-rzeczywista zmiana może dokonać się jedynie przez tych, którzy zmienią struktury, podejmą się planowania i wdrażania strategii -a tego sztuka i ulica niestety nie potrafi i nie chce robić - bo to nazywa się już polityką. A Ci, którzy są z polityki są źli!!

Zazwyczaj działający artyści są apartyjni i będąc a la mode lubią bąknąć: "nie interesuję się polityką, nie czytam gazet".

Tak więc,postawienie pytania "kto za tym stoi" i wielu innych to dopiero 1-szy etap jeśli chce się coś zmienić.

Bo jeśli młodzi będą jak to Pan (:Benfranklin) mówi - "biadolić" - przez sztukę albo robić coś tylko dla przyjemności (infantylizacja) znowu zamienią się moje tytułowe ćmy pozostając również motylkami - taka mutacja będzie nie do zniesienia:)

Jakaś powaga tu zapanowała...;) syndrom poniedziałku?
Pozdr!!

Molka pisze...

Poniedziałek chyli się ku końcowi, została godzina, żebym odpisała jeszcze w poniedziałkowych ramach czasowych.

Kolazemedialne: odnośnie kwestii "mocy sprawczej" akcji społeczno-artystycznych (bo jakoś ta kwestia mnie nurtuje w dalszym ciągu), zgadzam się ze stwierdzeniem, że chodzi o inicjowanie pewnych działań, postaw czy zagadnień. Z tym że ile mamy w Polsce gazetek opiniotwórczych? Niewiele, a co za tym idzie zawężone są również - i zradykalizowane - postawy przez nie reprezentowane. Nie mówię, że brak jest w ogóle alternatywy, ale w związku z tym, że jakakolwiek pojawiająca się alternatywa, jest jednocześnie wystąpieniem przeciwko państwu: nie ma mowy o jej dofinansowaniu ze środków publicznych. Tymczasem wszystkie (?) możliwe "stołki reprezentacji ideowych" zostały już obstawione.
Choć może się mylę, nie ze wszystkim udaje mi się być na bieżąco...
pozdrawiam ciepło i wieczornie,
Parafka

benfranklin pisze...

@Parafka: W jednym się mylisz. Nie wszystkie stołki reprezentacji ideowych zostały rozdane. Można odnieść wrażenie, że niektórych wręcz celowo się nie dopuszcza do możliwości prezentacji poglądów. To coś w rodzaju demokracji na pół gwizdka.Pozdrawiam obie Panie.

Unknown pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=QyCogkuxoIw